
małe podsumowanie....
tamten weekend - naukowo....
poniedziałek - egzamin z botaniki. MASAKRA!
Wtorek... uczelnia, pierdy rózne. parca wysłana do klepnięcia dla pani promotor - wracam, na mailu - cały spis treści zmieniony....... cudowna to była niespodzianka... na szybcika poprawki, w sumie całej pracy juz nie spr pod katem kropek, spacji czy przecinkow i powtorzen - trudno. pojechalysmy drukowac, dumne z Agą z siebie, poslzysmy na obaid piwo- przy okazji mecz Brazylii (mój pierwszy mecz obejrzany w tych MŚ,,,, przez ten zapierdol - nie mam czasu na nic;/ wracam... wyniki egzaminu - w efekcie niezaliczony.... moja pierwsza w życiu poprawka. zaliczyło na 50 osób - 7.... bombastycznie.
sroda, czesc dnia w miescie, rozne rzeczy do ogarneicia. potem przypadkiem sie miejsce u pani fryzjerki zwolnilo, i ula zamiast do pani promotor - do fryzjera... hmm... nie mam połowy włosów.... z 15 cm jak ni e lepiej ucieła.... eh. zawsze tak samo wychodzi - a Ulu niepocieszone....
czwartek - znow pol dnia na uczelni - składanie pracy mgr w dziekanacie. udało sie.... do konca dnia nauka. potem wqrw, bo nici z planowanego spotnaicznego last-a w terminie po-sesyjnym a przed-magisterskim.... bo poprwaka 29. czerwca.... ;/ dobrze,ze choc mieszkanie w norway sie wyklarowało.
piatek - egzamin z kolejnej botaniki , na szczescie ustny wiec zaliczony. a teraz zasiadam do chemii bo w pon. egzamin.... taa...
jutro pol dnia jestesmy na jakiejs tam konferencji EKO, potem imieniny Elizy. ogolnie człowiek widmo jestem;/ tylko kawa....
zaczyna brakowac sił i checi....
i taki to Fluk.... :(