wtorek, 22 lutego 2011

Siatkówkowa pasja:)


Żeby nie było to tylko jakichś tam smętów, to może skrobnę coś pozytywnego :)
Choć w sumie ostatnio nawet tu sie nie dzieje dobrze, bo kretynów nie brakuje wszędzie, jak wiadomo i wśród NAszych kibiców uaktywniło się paru kiboli i aktualnie nie jest zbyt sympatycznie, no ale... i tak kocham ten sport ;] ostatnio w sumie tylko to mnie jakos tak mobilizuje do czegokolwiek - wszelkie plany układam pod terminarz spotkan NAszego AZS-u ;p he he świr wiem;p
I choć sobotni mecz ze Skrą przegraliśmy - to wyjazd przedni, sporo alkoholu , dobrej zabawy w swoim gronie ;p nice! ;] ze potem to juz rozochocona musiałam Monię na imprezke wyciagnac;p i choc w niedzielę Fluk zdechłym to i tak warto bylo... eh jak mi ostatnio brakuje imprez, dzizas ten rok jest jak martwy dla mnie... dobra impreza raz na 3 tygodnie srednio :(
Fota na górze - Ulu&Moni gwiazdy Polsatu ;p he he

śpiewaki i krzykacze i klaskacze :)

i droga powrotna :P durnoty róznej tresci ;]

swój świat i swoje kredki ;p


drina gonił kolejny drin :D ha ha


a na weekend jadę do domu, bo moja rodzicielka się dopomina... :P
ściskam!

piątek, 18 lutego 2011

Ogarnąć się czas...




W wielu kwestiach...

Uczelni...

Wyglądu...

Siebie ...

Przestać pozwalać zadręczać się swoimi głupimi rozkminkami...
Z dupy.

ogólnie tydzien siatkówkowy - wczoraj bydgoszcz, jutro bełchatów - telewizyjny u nich , gości zwykle pokazują, kto lubi niech ogląda :)
Mania siatkówkowa trwa, choc ostatnio kosztuje mnie bardzo duzo zdrowia. Wszedzie jakies problemy.


ogólnie stwierdzam,ze powinnam dostac Oskara za niewyreżyserowane spotkania. swoje zachowania, reakcje. I jakas specjalna nagrode za mega "pecha" (albo jak kto woli "szczęście") do spotykania roznych osob w roznych czesciach Warszawy. wyjscie do miasta , bez spotkania kogos znajomego - eeeeee nie w moim przypadku . nigdzie nie mozna czuc sie incognito;p troche to straszne. chco niektorych wolałabym nie spotykac. los sobie lubi ze mnie drwić i wystawiac mnie na próby. frajer jeden.

kolejny smętny wpis. z dupy . sorki.


Fota z Oslo - główna ulica w centrum i zamek (wiem wiem, nie wyglada jak zamek w Naszym mniemaniu, ale wg nich to zamek króla:P )

wtorek, 15 lutego 2011

po feriach...


Sesja sesja i po sesji...

Ferie ferie i po feriach



Czas w Norwegii - jak zwykle minął szybko, to niekoniecznie aż w tak miłej atmosferze jakbym sobie tego życzyła.
To miejsce zmienia ludzi, nie wiem, czy wszystkich , ale Polaków na pewno i to niestety nie są zmiany na lepsze. Ludzie tracą poczucie własnej wartości, na rzecz jakichś chorych wyimaginowanych cudzych wizji, stają się sobie obcy, złośliwi, zazdrośni, przebiegli i podli. Smutne... Nie rozumiem tylko po co, czy tak ciężko być sobą? Człowiek człowiekowi wilkiem... nie trzeba wojny, by te slowa znów stały się aktualne. Wystarczy wyjechać za granicę, gdzie Polak Polaka prędzej uśmierci niz mu bezinteresownie pomoże.
Nie myślę o sobie, bo mnie spotkało wiele dobrego i mam nadzieję,ze jeszcze spotka, bo trafiam zwykle na dobrych ludzi. choć czasem niestety i moja intuicja zawodzi... ale porażki są wpisane w nasze życie i uczymy się na błędach. Ja swoje wiem,ze nadal będę popełniać, bo natury swojej nie zmienię i cały czas będę wierzyc w ludzi. Może naiwnie...



beznadziejny był ten początek... wiem... ale musiałam :)

gdy doleciałam do Oslo - było 0 st. - nieprawdopodobne jak na Norwegię i tę porę roku ;) sielanka na pograniczu temperatur ujemnych i dodatnich trwała krótko - może 2 dni. Po czym powrócił poczatkowy nie za mocny, koncowo - bardzo konkretny , bo siegajacy -30 stopni mróz! Chciałam zimę, to dostałam;p no ale na to norweskie cudowne, nawet mrozne słońce - czekałam prawie miesiac, bo styczen w w-wie był okropnie szary i ponury! bleeeh!



Były zakupy małe - bo niestety promocje zimowe były na wyczerpaniu ;] ale udało się upolować kurteczkę w Esprit :) bo kurtki ciepłej i porządnej szukałam dość długo, ale oczywiscie bez rezultatów. ta nie jest szczytem marzen, ale huk - nie mogłam jechać na skoki w płaszczyku ;p
ogólnie czas spędzony bardzo sympatycznie - spotkania towarzyskie, co wieczor drinkowanie, kilka imprezek, dużooo jedzenia (Ulu kulka powróciła do kraju;p) - naprawde kocham to miejsce:)



Skoki - jak zapewne niektórzy oglądali - udane, zwłaszcza drugiego dnia, gdzie Nasz Malyszek był 3. Ja byłam niestety w sobotę. Niestety , bo było ponad -20 st. nie dało sie wytrzymać tam na górze chocby godziny.. niestety.... Zobaczyłam Mamucią skocznię, jednak warunki pogodowe odebraly wszelką frajde z wyprawy do Vikersund. i nie było mojego ulubionego Kofflerka, wiec lipton;p a jeśli za rok znow sie pojawię - tylko Lilehammer - tam to jest najlepszy klimat;]

a teraz trzeba wrócić do normalności... w koncu ogarnac sie i zacząć dzialac... zwłaszcza w kwestii doktoratu, bo mnie mój promotor przechrzci;p hehe
Ściskam mocnoo Kochane moje :*
myśle, że Kićka mnie zmotywowała do powrotu tutaj :P
:* Wasz Fluk!

piątek, 4 lutego 2011

po styczniu...


z jednej strony zapierdzielał jak szalony, z drugiej - przez natłok wydarzeń - dłużył niemiłosiernie...


sesja - zaliczona, na szczęście egzaminy tylko 3... wiec luzik;]

meczy dużo miałam.... przygód siatkarskich i różnych zawirowań też było trochę.
bardzo smutnym i nieprzyjemnym momentem stycznia była śmierc mojego dobrego wujka... to pierwsza śmierć kogos na tyle bliskiego mi w kontekscie rodziny... nie bylo i w sumie wciaz nie jest fajnie... pewnych rzeczy nigdy sobie chyba nie przetłumacze i nie zrozumiem...
ale wiem jedno - uwazajcie na szpitalach i w razie sytuacji kryzysowych same trzymajcie rękę na pulsie nie pozostawiajac jej tylko lekarzom, ktorzy w sporej mierze mają wszystko gdzies, bez wiekszego zmuszania się do kombninowania na rózne sposoby by komuś pomóc... :(
Ferie... zaczełam 31. - ostatnim egzaminem . a dzis lece do Norwegii :) trzymajcie kciuki bym nie zamarzła;p

przepraszam za te kiepską frekwencję... ale ... jakos tak weny brak.
ściskam!

Wasz Fluk! :)